3 sierpnia
2010 - wtorek
Szłam
szybkim krokiem w stronę parku, a pot zalewał moje czoło. Upał był nie do
zniesienia. Nie mogłam jednak zwolnić tempa, bo poprosiłeś o pilne spotkanie.
Cóż… dla ciebie wszystko.
Kiedy cię zobaczyłam, zrezygnowałam z szybkiego kroku i podbiegłam do ciebie truchtem.
Dopiero kiedy się do ciebie dosiadłam i ucałowałam cię w policzek, podniosłeś na mnie wzrok.
- Ale się zmęczyłam. – sapnęłam, wyciągając szybko butelkę wody i wypijając prawie połowę.
Parsknąłeś śmiechem, ale ten śmiech był jakiś sztuczny.
Oparłam się o ławkę i wzięłam głęboki oddech.
- Mów, o czym chciałeś mi powiedzieć? – zapytałam, wciąż ciężko oddychając.
Twoje plecy dotknęły oparcia ławki i wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak.
Twoja warga drżała, a ręce się trzęsły. Chociaż próbowałeś to ukryć, cały czas bawiąc się palcami.
Zacisnąłeś w końcu szczękę, wydając z siebie westchnienie.
Spojrzałeś na mnie, a ja uważnie badałam twoją całą twarz wzrokiem.
Miałeś zaczerwienione oczy, przez co zmarszczyłam czoło.
I byłeś blady jak śmierć.
Uśmiechnąłeś się do mnie ponuro i wtedy dostrzegłam w twoich oczach cierpienie.
Stało się coś złego.
- Jednak nie będę ojcem. – powiedziałeś cicho, patrząc przed siebie.
Co? Jak to?
- Co ty mówisz? – zapytałam ze zdziwieniem.
Kiwnąłeś głową, potwierdzając to co przed chwilą powiedziałeś.
Nagle schowałeś twarz w dłonie, a ja odbiłam się od oparcia.
Położyłam dłoń na twoich plecach i kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
Potem złapałeś się za głowę, a twoje włosy sterczały z pomiędzy palców.
Podciągnąłeś nosem.
- O Jezu… - mruknąłeś pod nosem.
- No ale co się stało? – zapytałam z wahaniem.
Patrzyłeś chwilę w swoje buty i jeszcze raz przeczesałeś swoje włosy.
Zauważyłam, jak pojedyncza, samotna łza uciekła z twojego oka i z hukiem rozbiła się o chodnik.
- Denise zrobiła aborcję.
Cóż… dla ciebie wszystko.
Kiedy cię zobaczyłam, zrezygnowałam z szybkiego kroku i podbiegłam do ciebie truchtem.
Dopiero kiedy się do ciebie dosiadłam i ucałowałam cię w policzek, podniosłeś na mnie wzrok.
- Ale się zmęczyłam. – sapnęłam, wyciągając szybko butelkę wody i wypijając prawie połowę.
Parsknąłeś śmiechem, ale ten śmiech był jakiś sztuczny.
Oparłam się o ławkę i wzięłam głęboki oddech.
- Mów, o czym chciałeś mi powiedzieć? – zapytałam, wciąż ciężko oddychając.
Twoje plecy dotknęły oparcia ławki i wtedy zauważyłam, że coś jest nie tak.
Twoja warga drżała, a ręce się trzęsły. Chociaż próbowałeś to ukryć, cały czas bawiąc się palcami.
Zacisnąłeś w końcu szczękę, wydając z siebie westchnienie.
Spojrzałeś na mnie, a ja uważnie badałam twoją całą twarz wzrokiem.
Miałeś zaczerwienione oczy, przez co zmarszczyłam czoło.
I byłeś blady jak śmierć.
Uśmiechnąłeś się do mnie ponuro i wtedy dostrzegłam w twoich oczach cierpienie.
Stało się coś złego.
- Jednak nie będę ojcem. – powiedziałeś cicho, patrząc przed siebie.
Co? Jak to?
- Co ty mówisz? – zapytałam ze zdziwieniem.
Kiwnąłeś głową, potwierdzając to co przed chwilą powiedziałeś.
Nagle schowałeś twarz w dłonie, a ja odbiłam się od oparcia.
Położyłam dłoń na twoich plecach i kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.
Potem złapałeś się za głowę, a twoje włosy sterczały z pomiędzy palców.
Podciągnąłeś nosem.
- O Jezu… - mruknąłeś pod nosem.
- No ale co się stało? – zapytałam z wahaniem.
Patrzyłeś chwilę w swoje buty i jeszcze raz przeczesałeś swoje włosy.
Zauważyłam, jak pojedyncza, samotna łza uciekła z twojego oka i z hukiem rozbiła się o chodnik.
- Denise zrobiła aborcję.
To, co
zrobiłam później, było nie do wyobrażenia.
Serio, nigdy w życiu nie powiedziałabym, że będę w stanie zrobić coś takiego.
Kiedy powiedziałeś te trzy słowa, zatkało mnie kompletnie.
Dopiero po chwili poczułam, jak gniew ogarnia moje wnętrzności. Czułam się jak wulkan.
Pocałowałam cię w głowę, wstałam i odeszłam od ciebie.
Wiedziałam, że patrzysz na mnie ze zdziwieniem, ale wiedziałam też, że a mną nie pójdziesz.
Byłeś zbyt zdruzgotany.
Dzwoniłeś do mnie, kiedy ja biegłam między ludźmi, ale ja odebrałam tylko i powiedziałam:
- Nie martw się, Zayn, jestem z tobą.
I rozłączyłam się.
Tak było z pięć razy, dopóki nie dotarłam do twojego mieszkania i nie wyłączyłam telefonu.
Uderzałam pięścią mocno o drzwi, dopóki ta tleniona blondynka ich nie otworzyła.
A kiedy mnie ujrzała, patrzyła na mnie z nienawiścią.
Wycelowałam w nią palcem wskazującym i przekroczyłam próg pewnym krokiem.
- Ty głupia dziwko. – wycedziłam przez zęby, a ona, cofając się, zrobiła oburzoną minę.
Kiedy uderzyła plecami o ścianę, ja dotknęłam palcem jej dekoltu.
Patrzyła na mnie spode łba, kiedy we mnie właśnie wybuchał wulkan.
- Co ty sobie myślałaś?! Jak mogłaś mu to zrobić?! – krzyczałam, nie przejmując się otwartymi drzwiami. – Najpierw wciągasz go w bagno, w tak młodym wieku robiąc mu dziecko-wpadkę, bo go niby tak bardzo kochasz i nie chcesz go stracić, a teraz coś takiego?! Zobacz, ile dla ciebie poświęcił! Ty ślepa egoistko, on zrobiłby dla ciebie wszystko, a ty go zniszczyłaś bez żadnego powodu! Co, wyjechał na miesiąc i nagle się odkochałaś, tak? Nagle ci się odechciało być mamusią? – prychnęłam, przewracając oczami.
Ona nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
Oblizałam wargi i teraz pukałam palcem w jej tors.
- Zapamiętaj sobie dokładnie to, co ci teraz powiem. I już nie chodzi o to, co do ciebie czuję, to naprawdę nie ma znaczenia. Masz zniknąć z jego życia i dać mu spokój, a jeśli kiedykolwiek będziesz próbowała jakiegoś kontaktu, bądź pewna, że to nie będzie już sprawa tylko między wami. Nie mam pojęcia jak mogłaś posunąć się do czegoś takiego. Chciałbym ci tylko uświadomić, ile właśnie tracisz. Zayn jest najwspanialszym człowiekiem jaki widział ten świat, a ty go kompletnie nie doceniłaś. Nie zasługujesz nawet na to, by na ciebie spojrzał. Dla mnie jesteś nikim, jesteś jedyną osobą, której nie życzę szczęścia. Ale na twoim miejscu mało by mnie to obchodziło. Na twoim miejscu czułabym się jak najgorszy śmieć, bo taki człowiek jak Zayn właśnie cię znienawidził.
Rzuciłam jej ostatnie spojrzenie pełne pogardy i wyszłam, trzaskając drzwiami.
Serio, nigdy w życiu nie powiedziałabym, że będę w stanie zrobić coś takiego.
Kiedy powiedziałeś te trzy słowa, zatkało mnie kompletnie.
Dopiero po chwili poczułam, jak gniew ogarnia moje wnętrzności. Czułam się jak wulkan.
Pocałowałam cię w głowę, wstałam i odeszłam od ciebie.
Wiedziałam, że patrzysz na mnie ze zdziwieniem, ale wiedziałam też, że a mną nie pójdziesz.
Byłeś zbyt zdruzgotany.
Dzwoniłeś do mnie, kiedy ja biegłam między ludźmi, ale ja odebrałam tylko i powiedziałam:
- Nie martw się, Zayn, jestem z tobą.
I rozłączyłam się.
Tak było z pięć razy, dopóki nie dotarłam do twojego mieszkania i nie wyłączyłam telefonu.
Uderzałam pięścią mocno o drzwi, dopóki ta tleniona blondynka ich nie otworzyła.
A kiedy mnie ujrzała, patrzyła na mnie z nienawiścią.
Wycelowałam w nią palcem wskazującym i przekroczyłam próg pewnym krokiem.
- Ty głupia dziwko. – wycedziłam przez zęby, a ona, cofając się, zrobiła oburzoną minę.
Kiedy uderzyła plecami o ścianę, ja dotknęłam palcem jej dekoltu.
Patrzyła na mnie spode łba, kiedy we mnie właśnie wybuchał wulkan.
- Co ty sobie myślałaś?! Jak mogłaś mu to zrobić?! – krzyczałam, nie przejmując się otwartymi drzwiami. – Najpierw wciągasz go w bagno, w tak młodym wieku robiąc mu dziecko-wpadkę, bo go niby tak bardzo kochasz i nie chcesz go stracić, a teraz coś takiego?! Zobacz, ile dla ciebie poświęcił! Ty ślepa egoistko, on zrobiłby dla ciebie wszystko, a ty go zniszczyłaś bez żadnego powodu! Co, wyjechał na miesiąc i nagle się odkochałaś, tak? Nagle ci się odechciało być mamusią? – prychnęłam, przewracając oczami.
Ona nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
Oblizałam wargi i teraz pukałam palcem w jej tors.
- Zapamiętaj sobie dokładnie to, co ci teraz powiem. I już nie chodzi o to, co do ciebie czuję, to naprawdę nie ma znaczenia. Masz zniknąć z jego życia i dać mu spokój, a jeśli kiedykolwiek będziesz próbowała jakiegoś kontaktu, bądź pewna, że to nie będzie już sprawa tylko między wami. Nie mam pojęcia jak mogłaś posunąć się do czegoś takiego. Chciałbym ci tylko uświadomić, ile właśnie tracisz. Zayn jest najwspanialszym człowiekiem jaki widział ten świat, a ty go kompletnie nie doceniłaś. Nie zasługujesz nawet na to, by na ciebie spojrzał. Dla mnie jesteś nikim, jesteś jedyną osobą, której nie życzę szczęścia. Ale na twoim miejscu mało by mnie to obchodziło. Na twoim miejscu czułabym się jak najgorszy śmieć, bo taki człowiek jak Zayn właśnie cię znienawidził.
Rzuciłam jej ostatnie spojrzenie pełne pogardy i wyszłam, trzaskając drzwiami.
PRZEPRASZAM!!!! genialne opowiadanie chce next XD sorki miałam pewne problemu ale juz jestn
OdpowiedzUsuń