czwartek, 17 września 2015

16.

10 kwietnia 2010 – sobota

Posprzątałam swój pokój i przyszłam do kuchni, by nakarmić Filipa.
Esme nastawiała właśnie wodę w czajniku i przez chwilę zastanawiałam się, czy dalej udawać śmiertelnie obrażoną i wyjść.
Nie mogłam jednak tak długo się do niej nie odzywać.
No i robiło mi się przykro, bo przecież nie chciała źle, a naprawdę nieciekawie wyglądała, kiedy była taka cicha.
- Jak robisz kawę to zrób mi też. – rzuciłam i nasypałam Filipowi karmy do miski.
Esme ożywiła się natychmiast i trzy minuty później siedziałyśmy przy stole, dmuchając w filiżanki.
Nie przepraszałyśmy się i nie tłumaczyłyśmy tej sytuacji.
To, że się do niej odezwałam, automatycznie oznaczało, że wszystko wróciło do normy.
Jednak odezwałam się do niej nie tylko z powodu poczucia winy. Musiałam się w końcu wygadać komuś na temat ciebie, a moje zeszyty powoli nie potrafiły tego udźwignąć.
Zaczęłam więc temat powoli i ostrożnie, jednak Esme od razu przewidziała moje zamiary i zaczęła mi radzić jak rasowa psycholożka.
- Opcja pierwsza - wykonaj ruch. Odważny, bezpośredni. Jeśli będziesz miała szczęście, prześpicie się, poczuje się winny i zerwie z Denise. Jeśli nie, będzie wściekły i zakończy przyjaźń.
- Więc mam być niemoralna?
- Dokładnie.
- I myślisz, że to zadziała?
- Nie. Nawet jeśli na to pójdzie, będzie miał ci za złe, że przez ciebie zdradził Denise. Zerwie z nią, ale nie umówi się z tobą bo jesteś...
- Niemoralna.
- Tak. Opcja druga, bądź osobą, do której pójdzie po radę. Wada jest taka, że będziesz musiała słuchać jak mówi o Denise. Zaleta to to, że możesz go nastawić przeciwko niej.
- Czyli mam być przebiegła.
- Tak.
- I to podziała?
- Może. Może to przejrzy i pomyśli, że jesteś...
- Przebiegła.
- No. Opcja trzecia, cierpliwie to przeczekaj. Albo odległość da się we znaki i zerwą, albo nie i wezmą ślub, wiodąc szczęśliwe życie, z tobą na zewnątrz, przyglądającej się i tęskniącej w nieskończoność.
- Więc mam być tą żałosną?
- Tak.
- Brzmi przyjemnie.
- Opcja trzecia ma zaletę bycia etyczną, ale wadę bycia...
- Żałosną.
- No.
- Więc twoja rada, to być niemoralną, przebiegłą albo żałosną.
- Jak to tak ujmiesz to nie brzmi jak dobra rada.
Nie chciałam jej wytykać, że jej rady w większości są do dupy. Dopiero co się pogodziłyśmy.
- Jest też czwarta opcja.
- Mhmm?
- Bądź szczera. Powiedz mu jak się czujesz. To może zniszczyć przyjaźń, ale przynajmniej wyrazisz swoje uczucia.
- Czy ty znasz mnie od wczoraj? Przecież ja nigdy nie mówię otwarcie o tym, co siedzi mi w głowie. Nawet jak mówię ci, że coś robisz źle, to i tak w domyśle zawsze wyzywam cię od tępych idiotek.
- Dzięki.
- Nie ma za co.
- Ale szczerość to jedyny i najlepszy fundament, jeśli chcesz cokolwiek zbudować to nie dasz rady bez niego. Stuprocentowa szczerość to podstawa udanego związku.
- I mówi to dziewczyna, która swojego chłopaka poznała przez portal randkowy, który wypełniała dla żartów.
Nastała cisza, ale nawet nie patrzyłam na Esme. Wiedziałam, że jeszcze nie utarłam jej nosa.
- 99cio procentowa szczerość to podstawa udanego związku.
Przewróciłam oczami.
- To nie jest warte ryzyka Esme. Nie chcę go stracić. Nawet jako przyjaciela.
- Więc w takim razie jest opcja piąta.
- Czyli?
- Idziesz do przodu.
Klepnęła mnie w ramię i wstała, a ja wpatrywałam się w miejsce w którym przed chwilą siedziała.
I że niby co, że niby nie próbowałam?
Musiałabym się wyprowadzić. Albo przynajmniej zmienić pracę.
I mimo, że do naszego wyjazdu pozostawały prawie trzy miesiące, ja w swoich majtkach już nosiłam pokaźnych rozmiarów kupę.
Ygh.
Gdzie jest ta opcja, gdzie można przewinąć czas, być niewidzialnym i sprawić, żebyś ty i Denise nigdy się nie poznali?
Widocznie życie to nie bajka, a mi pozostało bycie cynicznym wobec miłości i czekanie w nieskończoność, aż ktoś w końcu zniszczy ścianę mojego ślepego zaułka i pozwoli mi przejść.

1 komentarz: