środa, 26 października 2016

Dead Line - Prolog

Pamiętacie, jak kiedyś ktoś wam powiedział, że jesteście w czymś dobrzy, a wy poczuliście jakieś delikatne ciepło w sercu, malutką nadzieję, a wasza świadomość ścisnęła się z odrobiny przyjemności?
I wtedy zdecydowaliście, że będziecie to robić częściej, żeby nie zajmować się rzeczami, które wam kompletnie nie wychodzą.
To tak, jakbyście wsiedli do łodzi, rozwinęli żagle i płynęli po spokojnej wodzie. Po prostu płynęli.
I co, jeśli zgłodniejecie? Przecież nie umiecie łowić ryb.
A co, jeśli nadejdzie sztorm? Przecież nie umiecie przewidywać pogody i nie zwiniecie szybciej do portu.
W pewnym punkcie coś idzie nie tak, nie po waszej myśli – więc porzucacie to wszystko, nie widząc żadnego sensu w kontynuowaniu tego. Bo pojawiła się przeszkoda, która sprawiała wrażenie tak ogromnej,  że aż niepokonanej.
Poddajecie się, ponosząc porażkę, a wasza łódź zostaje na wodzie, czekając, aż ktoś do niej wsiądzie, albo aż ktoś ją zniszczy.
A wy jesteście zajęci poszukiwaniem innej rzeczy.
I wtedy ktoś znowu wam mówi, że jesteście w czymś dobrzy, a wy zaczynacie rozwijać tą umiejętność. Jakby te słowa były metaforą do „Gotowi? Do startu… Start”.
Człowiek marnuje niezliczoną ilość talentów, tylko dlatego, że boi się stawić czoła przeszkodom i wykrzesać z siebie odrobinę więcej, albo tylko dlatego, że ktoś nie stwierdził, że jest w czymś dobry.
Aż w końcu dorastacie i zajmujecie się tym, co przynosi pieniądze, zakładacie rodziny, spełniacie jakieś inne marzenia. Może podróżujecie, może osiągacie zawodowe sukcesy.
Czas ucieka i trudno jest go złapać. Człowiek się starzeje, siada w fotelu i w ciszy snuje refleksje. Teraz to on klepie kogoś po ramieniu i mówi komuś, że jest w czymś „dobry”, bo wie to z doświadczenia.
I nadchodzi ostateczny termin, a on zamyka oczy. Ktoś klepie go po ramieniu i mówi mu, że „był w czymś dobry”, nawet jeśli ktoś tego nie wie.
A przez jego głowę przenika ilość niewykorzystanych szans i porażek, żal rozdziera serce, ale na to wszystko jest już za późno.
Najgorsze jest więc to uczucie niespełnienia, kiedy nadchodzi ostateczny termin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz