poniedziałek, 14 września 2015

14.

6 marca 2010 - sobota

Stresowałam się cały dzień. Przez cały dzień bolał mnie brzuch, bałam się zjeść, żeby później nie wymiotować, nie poszłam spać, by zrobiło mi się lepiej, bo nie chciałam mieć odbitej poduszki na twarzy. Co chwilę chodziłam do toalety. Ze stresu nawet wpadłabym pod samochód. Co chwilę zerkałam na zegarek i odliczałam, ile czasu mi zostało. Próbowałam nawet śmiać się na siłę, byle by tylko się rozluźnić.
Na próżno.
I kiedy zobaczyłam jak do mnie podchodzisz, wszystko uderzyło we mnie dwukrotnie. Serce miałam tak ciężkie, że powinnam dostać jakąś nagrodę za udźwignięcie tak wielkiego ciężaru. Kolan nie czułam w ogóle, żołądek wyginał mi się na wszystkie strony, a w gardle miałam tak sucho, jak w noworoczny poranek.
Uderzyło we mnie jeszcze to, jaki jesteś. Wysoki, niczym się nie przejmujący, przystojny i wiecznie uśmiechnięty.
Spojrzałeś tylko na mnie znacząco, a kiedy nasze kroki się zrównały, nie powiedziałeś nic.
Szliśmy przez park, w niezręcznej ciszy, dopóki nie pokazałeś gestem, żebyśmy usiedli na wolnej ławce, gdzieś w zaciszu drzew.
Westchnąłeś.
Pokręciłeś głową.
Parsknąłeś śmiechem.
- Niewyobrażalnie głupia sytuacja. Nawet nie wiem, od czego zacząć.
Cóż, ja też nie wiedziałam.
- Ogólnie, to ja od ciebie nic nie chcę, ale..
- No ja od ciebie też nie. – wciąłeś mi się w słowo.
Spojrzałam na ciebie uważnie. Patrzyłeś gdzieś przed siebie, na twarzy jak zwykle mając ten swój firmowy uśmiech.
Jezu, kochałam twoją markę.
- Ale chłopak, który ode mnie nic nie chce, nawet po pijaku by mnie nie pocałował. – powiedziałam cicho, bawiąc się paskiem od torebki.
Spojrzałeś na mnie i uśmiechnąłeś się jeszcze szerzej. Głośno wypuściłeś powietrze przez nos i wyprostowałeś się.
- Dziewczyna, która ode mnie nic nie chce, nawet po pijaku nie odwzajemniłaby mojego pocałunku.
Uderzyło to we mnie dopiero po chwili. Uniosłam wzrok, patrząc na ciebie zszokowana. Z trudem przełknęłam ślinę.
Nie wiedziałam jak dalej poprowadzić tą rozmowę. Przyszło mi do głowy, żeby pograć w otwarte karty, ale to oczywiste, że skończę z kolejną porażką na koncie. Dlatego zawsze kiedy gram w karty, zasłaniam się jak mogę.
Teraz już nic nie miało sensu.
Ślepy zaułek – kolejny, znienawidzony, nieoczekiwany w żadnym stopniu.
Denerwowała mnie ta nasza zabawa. Jedno dotykało drugie w plecy i udawało, że nic nie zrobiło, więc to drugie dotykało pierwsze i udawało, że to nie ono.
Jak dzieci.
Strasznie mąciłeś mi w głowie. To naprawdę było przerażające.
- Nie chcę komplikować ci życia. Masz dziewczynę, nie powinnam się wtrącać, ale jednak głupio mi, że to zrobiłam. I przepraszam za to.
- Nie chcę, żebyś brała całą winę na siebie, bo obydwoje jesteśmy tu winni. Ja bym chyba chciał, żebyśmy taktowali to, jakby to się nigdy nie wydarzyło. Po prostu… możemy o tym zapomnieć? – splotłeś dłonie na swoich kolanach i spojrzałeś na mnie w tym samym momencie, w którym ja popatrzyłam na ciebie.
Jak zwykle – uśmiechnięty.
Pokiwałam dynamicznie głową.
- Po prostu kumple. – powiedziałeś.
A ja pomyślałam, czy czasem przeczytałeś mój list.

2 komentarze: