środa, 11 listopada 2015

23.

22 czerwca 2010 - wtorek
Thomas zatrzymał auto, zaciągając hamulec ręczny przed jakąś bramą i obniżył szybę.
- To ja, Adam. – powiedział, coś kliknęło i brama zaczęła się otwierać.
Na jego twarzy wciąż majaczył się ten zadziorny, mały uśmieszek.
Ja natomiast rozglądałam się wokół z przerażeniem.
Serio, aż mnie brzuch bolał.
Może dlatego, że wjechaliśmy na posesję jakiś pierdzielonych bogaczy i za cholerę nie wiedziałam, co tam robimy.
Zaparkował auto przed ogromną werandą i zgasił silnik.
Wysiadłam z samochodu na drżących nogach, a on podszedł do mnie, złapał mnie pewnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi wejściowych.
Wszystko ociekało pieniędzmi. Marmurowe posadzki, kryształowe żyrandole jak z paryskiego pałacu, dużo złoto obramowanych obrazów.
Thomas rozglądnął się po korytarzu, przegryzając wargę i pociągnął mnie na górę.
- Rodziców chyba nie ma w domu. – mruknął, wchodząc po schodach.
- To twój dom?! – powiedziałam głośno, otwierając szeroko usta.
Spojrzał na mnie przez ramię.
- Nie ja go urządzałem, nie oceniaj. – zaśmiał się i otworzył drzwi do, jak zgaduję, swojego pokoju.
Tu dużo było ciemnego drewna i ciemnego kamienia.
Regały z książkami prawie na każdej ścianie, ogromne biurko i łóżko, w centralnej części.
Podeszłam do niego powoli i usiadłam, rozglądając się dookoła.
Thomas stał na środku pokoju, przyglądając mi się z pod przymrużonych oczu. Uśmiechał się, rozpinając mankiety swojej idealnie skrojonej, czarnej koszuli, która współgrała z jego ciemnymi włosami.
- Przepraszam, jeśli to cię zestresowało. – odezwał się.
Włożyłam dłonie pod uda i pokręciłam głową.
Kątem oka zauważyłam, jak rozpina pozostałe guziki swojej koszuli.
Przełknęłam ślinę i walczyłam ze sobą, by nie patrzeć na ten seksowny pokaz.
Usiadł obok mnie i wbił we mnie spojrzenie.
Jego koszula dzielnie spoczywała na jego prawym ramieniu i zazdrościłam jej, że może jej dotykać.
Chwycił mój podbródek i uniósł moją głowę.
- Gdzie się podziała ta twoja pewność siebie, co? – uśmiechnął się w szarmancki sposób, a ja myślałam, że oglądam swój ulubiony serial z idolem w roli głównej.
Chyba nawet się obśliniłam.
- Onieśmielasz mnie czasami. – poczułam jak na moje policzki wstąpił rumieniec.
Thomas wydął wargę i spojrzał na mnie niewinnie.
- Wiem, że znamy się ponad miesiąc i tak dalej, ale jedyne, co to tobie wiem, to to, w jaki sposób myślisz.
Chłopak zmarszczył czoło i spojrzał na swoje dłonie.
- Znam twoje filozofie i przemyślenia, ale nie wiem, kim byłeś, zanim się poznaliśmy.
- Okej, czekaj czekaj. Gdzie jest haczyk? – uniósł na mnie swój wzrok i szukał czegoś w moich oczach.
- Jaki haczyk?
- Nie wiem, czy właśnie ze mną zrywasz czy chcesz mnie podświadomie zmanipulować, żebym pokazał ci moje zdjęcia z dzieciństwa i zaczął mówić o sobie.
Wypuściłam powietrze z płuc i przewróciłam oczami.
Zaśmiałam się i palnęłam go lekko w ramię.
Dobrze, że jego naga klatka piersiowa jeszcze mnie nie rozproszyła.
- Tak, chcę, żebyś mi pokazał siebie nago w wieku dwóch latek. – parsknęłam śmiechem, bo uniósł brew, a jego uśmiech mówił wszystko.
- Uwierz mi na słowo, jeśli chodzi o nagość, to w tym wieku wyglądam dużo lepiej. – uniósł kokieteryjnie brew do góry, a ja zasłoniłam twarz dłońmi, bo przypominałam dojrzałego pomidora.
I chyba właśnie tym mnie poderwał. Dystansem do siebie w każdej sytuacji.
Chwilę potem leżeliśmy u niego na łóżku i oglądaliśmy jego zdjęcia z dzieciństwa. Ja z uśmiechem wpatrywałam się w ciemnowłosego bobasa lub przedszkolaka, a on wskazywał po kolei palcem na ludzi i tłumaczył mi, kto jest kim.
- A to moja pierwsza dziewczyna. Tu stoi mój brat, a tu mój najlepszy kolega.
- Miałeś pierwszą dziewczynę w wieku pięciu lat? – oderwałam wzrok od albumu i spojrzałam na niego.
Wydął wargę i wzruszył zabawnie ramionami. Podpierał głowę na łokciu, naciągając przy tym mięśnie klatki piersiowej, a mi nagle zaschło w gardle.
- Zabijały się o mnie. – uśmiechnął się z uwielbieniem. – Z resztą cały czas tak jest.
Parsknęłam śmiechem.
- Przypomnę ci, że to ty poprosiłeś mnie o numer. – uniosłam palec w górę w ostrzegawczym geście i przewróciłam następną stronę albumu.
- Oh, no tak, ty jesteś wyjątkiem. Ale nigdy nie było takiej sytuacji, że musiałem zabiegać o jakąś dziewczynę.
Oderwałam wzrok od zdjęć i spojrzałam na niego.
Mówił serio, ale wyglądał, jakby się zamyślił.
- Naprawdę. I byłem tym zaskoczony przez jakiś czas, a potem zaczęło mi to po prostu schlebiać. – przetarł palcami powieki i spojrzał na mnie.
Jego oczy błyszczały jak milion gwiazd na czarnym niebie i nie mogłam przestać się w nie wpatrywać.
- To co robiły, żeby cię mieć? – wyprostowałam się i uniosłam brew.
- Wiesz, takie… przymilanie się. Odrabiały za mnie prace domowe, mimo, że nawet ich nie prosiłem. Po prostu przychodziłem do szkoły a one dawały mi gotowe referaty. I nigdy nie przyjmowały odmowy. Próbowały dostać się do mojego otoczenia, zawsze starały się być tam, gdzie byłem ja. Często nawet dochodziło do bójek pomiędzy nimi. Najgorzej było przed balem maturalnym. Były takie dni, że bałem się iść do szkoły. – chłopak uśmiechnął się na to wspomnienie.
- I z kim poszedłeś?
- Z dziewczyną, która mnie nie lubiła. To znaczy… może nie tyle mnie, co po prostu nie lubiła tej całej otoczki, tego adorowania mnie bez powodu. Poszedłem z nią, bo byłem pewny, że nie będzie próbowała mnie uprowadzić czy coś. No i intrygowała mnie tym, że była inna. Nie ubierała się jak wszystkie, miała inne zainteresowania, nigdy nie chodziła na szkolne mecze, nigdy nie trajkotała o jakichś gównach na stołówce. Zwykła, cicha dziewczyna.
Mówił o niej, jakby wcale nie była taka zwykła.
- I co dalej? – dopytywałam.
Thomas spojrzał na mnie i uśmiechnął się szeroko.
- Rok temu zerwała nasze zaręczyny i wyjechała bez słowa.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Co? – wykrztusiłam.
Chłopak podniósł się odrobinę i oparł swoje ciało na łokciach. Jego zabójczy profil był idealnie oświetlony przez lampkę nocną, a mięśnie wyglądały, jakby zostały wyrzeźbione przez samego Michała Anioła.
- No. – wzruszył ramionami. – I od tamtego czasu laski znowu się o mnie zabijają. Tylko że zacząłem to trochę wykorzystywać.
Skrzywiłam się i pomyślałam, że może jestem jak każda inna. Dałam się złapać.
Thomas zwrócił głowę w moją stronę i zauważył moją niechęć. Westchnął i zbliżył się, siadając przede mną.
Pogłaskał mój policzek i oblizał usta.
- No i zjawiłaś się ty. – wyszeptał.
Pocałował mnie przeciągle i oparł swoje czoło o moje.
- Mam dla ciebie propozycję. – odparł po kilku minutach.
Odsunęłam się trochę i zaczęłam ruszać brwiami, a on zaśmiał się głośno.
- Nie, nic z tych rzeczy. – pokręcił głową i chwycił moją dłoń, bawiąc się moimi palcami. – Mówiłaś, że masz dość swojej pracy i pomyślałem sobie, że może chciałabyś pracować w moim wydawnictwie. – powiedział z uśmiechem.
Wzięłam do płuc głęboki oddech i szeroko otworzyłam oczy.
- No nie wiem, bo…
Spojrzał na mnie karcącym wzrokiem.
- Nie przyjmuję odmowy, kochanie. – odparł, a jego brew powędrowała do góry.
Spuściłam wzrok.
- Na razie nie mogę. Wyjeżdżam na cały lipiec do Stanów z Zaynem. – odparłam cicho.
Chłopak zmarszczył czoło, a jego dłoń nagle przestała głaskać moje palce.
- Kim jest Zayn?

Zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie, biorąc głęboki oddech. Myśli wirowały w mojej głowie i nie mogłam się na niczym skupić. Zacisnęłam mocno powieki, a kiedy je otworzyłam, zobaczyłam ciebie.
Zmarszczyłam czoło, patrząc na twoją skruszoną minę.
Jak to możliwe, że moje serce mogło bić jeszcze szybciej?
Nie rozmawialiśmy ze sobą od ostatniej kłótni. Nawet w pracy.
Nie wychodziliśmy już na papierosa, a ja przestałam bywać na naszych grupowych spotkaniach, bo albo uczyłam się do egzaminów, albo widywałam się z Thomasem.
I żadne z nas nie pałało chęcią, żeby ze sobą porozmawiać.
Rozważałam nawet, żeby rzucić ten staż w Stanach w cholerę.
Stałeś naprzeciw mnie, a ja opierałam się o drzwi i nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Westchnąłeś i spuściłeś na chwilę wzrok. Pozbierałeś się w sobie i znów na mnie spojrzałeś.
- Przyszedłem, żeby pogadać, ale Esme powiedziała mi, że jesteś z Thomasem. Więc stwierdziłem, że chwilę poczekam, a ona poszła do Bena na noc. – wytłumaczyłeś, a ja w końcu ruszyłam się i zaczęłam ściągać buty.
- I co na to Denise? – zapytałam, starając się, żeby nie brzmiało to w żaden sposób chamsko.
Usłyszałam twoje westchnięcie.
- My się… pokłóciliśmy. I powiedziała, że da mi spokój na noc, żebym przemyślał, i poszła spać do matki.
Uniosłam wysoko brwi. Po chwili ruszyłam do kuchni, nastawiając wodę na herbatę, a ty poszedłeś za mną.
- O co się pokłóciliście? – zapytałam, stojąc do ciebie plecami.
Usłyszałam, jak siadasz przy stole.
- O takie tam gówno. Chciałem, żeby nie przestawała brać antykoncepów, to się zaczęła awanturować, że to są hormony i ma dość, bo tyje, a z resztą nie ma sensu, bo przecież wyjeżdżam na miesiąc. Jak zwykle każda głupia błahostka sprowadza się do tego zasranego wyjazdu.
- Nie chce, żebyś jechał? – zapytałam, nalewając wody do kubków.
- To chyba bardziej chodzi o to, że nie chce, żebyś ty ze mną jechała.
Przewróciłam oczami.
- No i stwierdziłem, że muszę się w końcu komuś wygadać, bo wybuchnę, albo oszaleję, a nikt nigdy tak dobrze mnie nie słuchał i nie doradzał jak ty, więc… - westchnąłeś. – Stwierdziłem, że czas pokazać jaja i cię przeprosić.
Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się w twoją stronę.
Stałeś jakieś dwa metry ode mnie.
Miałeś ogromną skruchę wypisaną na twarzy i mimo tego, że aż tak się na ciebie nie gniewałam, chciałam udawać wściekłą, byle byś zwracał na mnie tyle swojej uwagi.
- Ari przepraszam za tamto gówno, powinienem był cię wspierać i ci dopingować, bo to twoje życie i twoje decyzje, a zamiast tego opierdzieliłem cię za nic jak jakiś idiota. – przewróciłeś oczami i schowałeś ręce do tylnej kieszeni, a ja nie mogłam przestać się uśmiechać.
- Okej. – skinęłam głową, ale to był raczej znak, żebyś kontynuował, a nie potwierdzenie tego, że ci wybaczyłam.
- No i… tak długo, jak ja mam Denise, ty też powinnaś kogoś mieć. Ale jestem idiotą i nie mogę znieść faktu, że mogłabyś być z kimkolwiek. Przyzwyczaiłem się, że jesteś sama, i możesz być na każde moje zawołanie, ilekroć cię potrzebuję. I na odwrót. Chociaż w moim przypadku jest to bardziej skomplikowane, bo mam dziewczynę i nie chciałem, żebyś ty też miała komplikacje w swoim życiu. Po prostu… - westchnąłeś i spuściłeś głowę. – Nie mogę przeboleć tego, że cokolwiek mogło by nas podzielić, wejść między nas. I wiem, że jestem hipokrytą, bo to właśnie od mojej strony pojawiły się jakieś zakłócenia.
Uniosłeś głowę i spojrzałeś mi prosto w oczy, a smutek na twojej twarzy przyprawił mnie o jeden głębszy oddech.
- No nie gniewaj się już na mnie. – powiedziałeś zniecierpliwiony, marszcząc czoło.
Zrobiłam krok w twoją stronę i rozwarłam ramiona, przytulając się do ciebie, a ty natychmiast zamknąłeś mnie w niedźwiedzim uścisku.
Kołysałeś mną powoli, opierając policzek o czubek mojej głowy. Napawałam się twoim zapachem i ciepłem twojego ciała, nie chcąc cię puszczać.
- Tęskniłem za tobą, Ari. – wyszeptałeś, a ja zacisnęłam mocniej powieki.

Chwilę potem siedzieliśmy na kanapie i piliśmy naszą herbatę, oglądając jakiś film i śmiejąc się w niebo głosy.
Nie rozmawialiśmy ani o Thomasie, ani o Denise.
Po prostu spędzaliśmy razem czas, swobodnie, jak dwójka najlepszych przyjaciół, nie przejmując się niczym.
Dopiero po dwudziestej trzeciej zdecydowałeś, że na ciebie już czas, ucałowałeś mnie w policzek i wyszedłeś, a ja, nie mogąc przestać się uśmiechać, poszłam prasować ciuchy na jutro.
Dziesięć minut później usłyszałam pukanie do drzwi.
Wystraszyłam się trochę, ale gdy je otworzyłam, znów zobaczyłam ciebie.
I znów z tą skruszoną miną.
- Auto mi się zjebało. – skrzywiłeś się.
Parsknęłam śmiechem, bo dobry humor jeszcze mnie nie opuścił.
- To śpij u mnie. Nie będziesz wałęsał się po nocy. – otworzyłam szerzej drzwi i ruszyłam do swojego pokoju.
Znalazłam największą koszulkę, jaką tylko miałam i jakiś czysty ręcznik. Stałeś w progu mojego pokoju jak wtedy, kiedy Esme zwołała naszą grupkę, by oznajmić wszystkim, że napisałam książkę. Miałeś nawet tą samą, zadziorną minę.
Rzuciłam tym w ciebie, a ty zręcznie to złapałeś, nie urywając naszego kontaktu wzrokowego.
Poszedłeś kąpać się do łazienki Esme, a ja w tym samym czasie brałam prysznic w swojej toalecie.
I cholera, cały czas głośno biło mi serce, a gula w gardle rosła z każdą sekundą.
A co jeśli zobaczę cię bez koszulki?
Jak miałabym wyjaśnić nagły potok śliny, albo atak paniki?
A co jeśli wyciągnę aparat i zacznę robić zdjęcia?
Boże, a gdzie będziesz spał?
Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się dokładnie ręcznikiem, żeby przypadkiem mi nie spadł.
Nie było cię w moim pokoju, więc ruszyłam do salonu.
I, o cholera jasna.
Siedziałeś w samych bokserkach, rozłożony wygodnie na kanapie, z rozszerzonymi nogami i przełączałeś kanały od niechcenia.
Ten widok wart był wszystkiego.
Wpatrywałam się w ciebie odrobinę za długo, bo gdy spojrzałeś na mnie i zobaczyłeś moją minę, parsknąłeś cicho śmiechem.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, ale moja twarz znów otrzeźwiała, bo zacząłeś skanować moje ciało.
I nie mogłam nic poradzić na to, że się zrumieniłam.
Wstałeś i podszedłeś do mnie, górując nade mną.
Pachniałeś sobą i żelem pod prysznic Esme.
Utkwiłam wzrok w twoich oczach, ale tylko na chwilę.
Potem wędrowałam nim po twoich tatuażach.
Ale byłeś gorący.
Chwyciłeś mnie za talię, a ja myślałam, że motylki w brzuchu zaraz rozsadzą mnie od środka.
Przyciągnąłeś mnie do siebie i przytuliłeś mocno.
Jezu, dotykałam twojego nagiego ciała, czy może być coś lepszego na świecie?
Odsunąłeś mnie od siebie odrobinę i ucałowałeś w czoło, a ja zacisnęłam powieki.
Jeszcze nigdy nie dzieliliśmy aż tak intymnej chwili.
I chciałam, żeby trwała wiecznie.
- Dobranoc, Ari. – wyszeptałeś.
I wiedziałam, że za cholerę nie zasnę tej nocy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz